SPF zawsze ma swój czas w okresie wakacyjnym i letnim, bez wątpienia filtrów używać trzeba, by chronić się prze oparzeniami, różnymi dermatozami czy też rakiem.
Wszystko ma swój czas i miejsce tak samo jest z pielęgnacją to, że coś trzeba to jest wiadome, ale jeśli dany influencer i twórca codziennie mówi, że spf, że bez spf to jak bez mycia twarzy - zaokrągla wszystko do wychwalania spf i usilnie próbuje mówić, że to najważniejsza rzecz na świecie to nic dziwnego, że ludzie już są tymi informacjami zmęczeni, bo ponowna aplikacja, odpowiednia wiedza jak zmyć filtr, jak nałożyć, jakiej ilości itd.
Przychodzę do Was z krótkich przekazem - tak spf to podstawa, ale nie, nie musicie reaplikować co chwilę, nie musicie godzinami czytać informacje o produkcie, po prostu dbajmy o to, żeby ten spf był i korzystajmy z tego co nam dają marki z przyjemności a nie konieczności.
To nasze zdrowie owszem, ale nic się nie stanie jeśli zaaplikujemy raz/dwa w ciągu dnia.
Ja osobiście wybieram minimum SPF30 oraz 50, zwracam uwagę na to, by ochrona spf była ogólna na UVB (poparzenie) i UVA (starzenie), ale jak widać na zdjęciu ten z Fenty nie ma uvA, lubię go zatem do szyi i dłoni, bo świetnie nawilża.
SPF z nuxe bardzo lubię na wyjazdach, bo dodatkowo są mocno perfumowane, mają mocna ochronę i kojarzą mi się właśnie z wakacjami. Do ust coraz więcej marek decyduje się dodać spf i to jest świetne, bo często usta są wysuszone na skutek słońca!.
Obecnie również filtry przeciwsłoneczne mają różne formuły, żelowe, kremowe czy też emulsyjne i matowe - to nie jest era bielących filtrów, te czasy były i minęły, bo i tak nie musimy się decydować na te fioletowe i białe.
Reasumując - korzystajcie, nakładajcie z przyjemnością a nie z przymusu. Pamiętajcie, że spf zmywają za pomocą olejów, które zmywamy później żelem.