Dziesięć miesięcy kuracji izotretynoiną za mną więc czas na aktualizację kuracji antytrądzikowej w formie tabletki. Okres od kwietnia do sierpnia był dla mnie łaskawy
jeśli chodzi o leczenie, zaś w życiu prywatnym sporo się działo były wzloty i upadki jak
się to odbiło? Zapraszam na dzisiejszą aktualizację.
Największą moją zmorą były poważne, duże, krwawiące strupy w nosie.
Pozbyłem się ich stosując żele nawilżające do nosa oraz odstawiając krople
z ksylometazoliną (substancja dobrze udrażnia i odtyka nos jednak wysusza i powoduje podrażnienie błon).
Zajady to dla mnie zagadka, pojawiają się nagle, moim sposobem na nie jest lek na receptę Chlorchinaldin (maść z hydrokortyzonem), lek ten działa szybko, jest niedrogi ale łatwo niestety uzależnić od niego skórę. Ważne, by przy wystąpieniu zajadu za mocno nie otwierać ust oraz warto ograniczyć słone i kwaśne posiłki.
Dzięki stosowaniu co dziennie balsamów nawilżających unikam liszajów, stanów zapalnych czy podrażnieniu skóry. Ważne jest też stosowanie filtrów ochronnych na twarz oraz ciało - ochrona przeciwsłoneczna to ważny aspekt przy leczeniu Izotekiem ze względu na brak kompatybilności leku ze promieniowaniem.
Przebarwienia to chyba najczęstsze pytanie zadawane mi na instagramie oraz facebooku. Jak widać na zdjęciu one nadal są widoczne, jednak porównując zdjęcia sprzed kilku miesięcy do obecnych śmiem stwierdzić, że dzięki filtrom, leczeniu i odpowiedniej łagodnej pielęgnacji (ostrzegam przed wyeliminowaniem kwasów, witaminy C, retinolu i innych składników drażniących!!!) są mniejsze i nie są tak brązowe.
Rumień na twarzy widocznie się zmniejszył dzięki unikania słońca i kremom kojącym
(moi ulubieńcy to Bioderma Sensibio Tolerance+, SVR sensifine). Muszę wspomnieć jednak, że jeśli wystawię choć na chwilę twarz na promieniowanie reaguje ona potężnym czerwono fioletowym rumieniem, niektóre filtry również mogą wywołać niepożądany rumień (dlatego bierzcie najpierw próbki).
Walczę z zapaleniem okołomieszkowym (okolice wąsa) i nadal nie mogę się golić zwykłą żyletką. Świetnie radzi sobie dokładnie ten sam lek co na zajady opisany wyżej
(substancja czynna hydrokortyzon).
Szybko się meczę, obwiniałem to w całości kurację, jednak okazała się ,że powód jest inny - tabletki na alergię (Amertil). Wspominam o tym dlatego, żeby uczulić Was na sprawdzane składu i dopytywanie farmaceutów o wszystkie inne leki, które musicie brać co dziennie.
Przyznam się, że obecnie przerwałem kurację na okres tygodnia z powodu bardzo silnej anginy ropnej. Biorę antybiotyk, który może kolidować z Izotekiem - w tym wypadku należy przerwać kurację wyleczyć inną dolegliwość i na nowo wrócić do izotretynoiny. Żadnych wyprysków, podrażnień i skutków ubocznych w tym okresie nie dostrzegłem - konieczny jest tutaj probiotyk.
Biorę dawkę 20mg co dziennie (jedna tabletka 20mg). Do końca kuracji pozostało
dwa i pół miesiąca.
Jeżeli nie pisałem o bólu kości, krwawieniach itp. to znaczy, że nie wystąpiły
takie dolegliwości.
Jeśli macie pytania odnośnie kuracji a nie zawarłem ich w postach z tej serii nie krępujcie się i pytajcie w komentarzach - odpowiadam na każdy.
Przypominam, że nadal jestem pod opieką dermatolog Kariny Kozak.